Pudzian, Hummer i... LPG

LPG, V8 diesel, wodór, wątroba wieloryba ....

Moderatorzy: celibad, stang232

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Radek
Młodszy Forumowicz
Posty: 36
Rejestracja: 2008-08-22, 19:27
Model: Brak
Silnik: inny V8
Kontakt:

Pudzian, Hummer i... LPG

Post autor: Radek » 2009-08-18, 09:40

źródło i fotki:
http://www.gazeo.pl/mariusz_pudzianowsk ... liczyc.php

tekst:
Mariusz Pudzianowski - Po prostu umiem liczyć

Najsilniejszy człowiek świata, specjalnie dla Gazeo.pl opowiada o oszczędzaniu i przygodach z drogówką. Zdradza, za co lubi swojego Hummera i dlaczego dwa razy w tygodniu przywiązuje go do lin.





Foto: gazeo.pl Strongman, karateka, tancerz. Wszystko Panu wychodzi. Kierowcą też jest Pan dobrym?
To nie mnie trzeba o to pytać. Może kogoś z drogówki? Kiedyś pobiłem rekord: 20 punktów i tysiąc złotych jednorazowo! Jak to się robi? Jadę sobie nocą Mercedesem przez jakąś miejscowość, spokojnie, jakieś 60-80 km/h. A tu nagle policja. No, przyznaję, nie zatrzymałem się od razu. Nie jestem z tego dumny. Jadę dalej, radiowóz za mną z kogutami. Po jakichś dwóch kilometrach zajeżdżają mi drogę, każą wysiadać z samochodu, ręce położyć na maskę… No i mi się dostało – niezatrzymanie do kontroli drogowej, rozmowa przez telefon, wyprzedzanie na ciągłej. Prawo jazdy chcieli zabrać. Broń mieli. Prawdziwy Dziki Zachód! Na dobrej trasie, na przykład Stryków-Poznań, zdarza mi się gaz przycisnąć, bo są dobre drogi. Na zwykłych to nie ma sensu. I tak są dziury, szkoda samochodu. No i mam zasadę – nigdy nie jeżdżę na podwójnym gazie.




Foto: gazeo.pl Ale samochód na gaz Pan ma.
Hummera. Duży, wygodny, bezpieczny. Ma sześć litrów pojemności i 350 koni. Zawsze chciałem mieć Hummera, więc jest dla mnie trochę jak spełnienie marzeń. Kupiłem go trzy lata temu w Stanach, w salonie. Najpierw trochę pojeździłem na benzynie, bo tam gaz nie jest popularny. Nic dziwnego zresztą, skoro benzyna trzy razy tańsza, niż w Polsce. Ale kiedy przywiozłem Hummera do kraju, pomyślałem o gazie.


To raczej nie jest popularny rodzaj paliwa w takich samochodach.
Z tego, co wiem, jest kilka takich w Polsce. Jeździłem kiedyś samochodami na gaz i miałem same dobre wspomnienia. Pomyślałem: „czemu znów nie spróbować?”. To przecież tylko kwestia dopasowania instalacji. Jeśli się sprawdza, to super. U mnie się sprawdziła.

Gdzie ją Pan zakładał?
W Rawie Mazowieckiej. Mam tam znajomych w stacji, gdzie montuje się gaz. Wcześniej nie zakładali nigdy instalacji do takich silników, więc z moim Hummerem robili to metodą prób i błędów. Instalacja, butle, przewody – w każdym aucie działają na podobnych zasadach, więc z tym problemów nie było. Ale później trzeba było dopasować reduktor do mocy silnika. Najpierw zamontowali jeden reduktor, ale się nie sprawdził, bo przy 120 km/h samochód się dławił. Ale dwa mniejsze reduktory rozwiązały sprawę. Do dziś wszystko świetnie działa. Co 15 tysięcy muszę wymieniać świece. Ale to groszowe sprawy, jeśli policzymy, ile zostanie po tańszym tankowaniu na gaz.

Ma Pan Lamborghini warte 1,5 miliona złotych, Mercedesa Klasy S, imponującego Hummera, na zwycięstwach w zawodach zarabia Pan duże pieniądze. I liczy Pan oszczędności z tankowania gazu?
Ci, którzy uważają, że gaz jest dla biednych, to snoby. Przecież jeżeli nie ma różnicy w jeździe, a założenie instalacji nie wpływa źle na silnik, to czemu tego nie zrobić? Jeżdżę na gaz, bo potrafię liczyć. Przy spokojnej jeździe na benzynie Hummer spala 30 litrów na „stówę”, a to około 140 złotych. Gazu pali nieco ponad 30 litrów, więc za tę samą trasę płacę prawie o połowę mniej. Rachunek jest prosty. Nieważne, czy to Hummer, czy inne auto.




Foto: gazeo.pl I nikt się nie dziwi, że z wypasionego Hummera wysiada duży Pudzian i prosi o zatankowanie gazu? Najbardziej dziwią się tabloidy. Czytałem taką sensację, że Pudzian ma Hummera na gaz i jak to możliwe. Ale myślę, że to ci ludzie mają kompleksy, nie ja. Czy ja komuś zaglądam w kieszeń i patrzę, na przykład, czemu zamiast koniaku za 250 złotych kupuje wódkę za 30? Nie widzę powodu, żeby ktoś decydował za mnie, ile mam zapłacić za paliwo. Sam mogę, bo umiem liczyć. I to moja sprawa, bo to mnie zostają pieniądze w kieszeni. Zwykli ludzie nie robią z tego sensacji. Czasem tylko na stacji obsługa ma problem ze zlokalizowaniem wlewu gazu. Mówię, że jest z lewej strony pod zderzakiem i tyle.

Poczuł Pan po założeniu gazu jakąś różnicę w jeździe?
Żadnej. Tylko w kieszeni poczułem różnicę na lepsze. Nie robiłem specjalnych badań na ewentualny spadek mocy, bo osiągi Hummera na trasie są takie same, jak na benzynie, więc, tak naprawdę, po co sprawdzać? Na benzynie jechał bez problemu 170 km/h i na gazie też, więc czego ja mam szukać? Nawet jeśli troszeczkę wolniej się rozpędza, to mu wybaczam. Przecież nie jest autem wyścigowym, żeby się zastanawiać, czy ma sekundę, czy półtorej sekundy gorszy czas do setki.

Przeciwnicy gazu zarzucają mu, że nie najlepiej wpływa na silnik.
Bzdura. Kiedyś, za młodych lat, miałem „dużego Fiata” na gaz. Zrobił ze sto tysięcy kilometrów i nic mu się nie działo. Nie zauważyłem też, żeby Hummerowi szybciej zużywał się silnik. Ale staram się wybierać stacje, na których gaz jest czysty – Shell czy BP. Na podrzędnych stacjach często gaz jest mocno zanieczyszczony i po kilku tankowaniach zapychają się filtry. Na własne oczy widziałem, bo kiedyś sam je wyjmowałem.

Lubi Pan samochody?
Nie przyzwyczajam się do maszyn – dla mnie auto ma być wygodne i się nie psuć. Traktuję je jak środek transportu. Czasem jak zabawkę. We wczesnej młodości dobierałem samochody w myśl stwierdzenia „Jak się nie ma, co się lubi…”. I lubiłem, co miałem. Jeździłem „dużym Fiatem” i Polonezami. A w wieku 17 lat miałem na przykład Malucha i bardzo dobrze to wspominam. Uprzedzam pytanie – mieściłem się do niego. Byłem wtedy trochę mniejszy, niż teraz, ale powiem szczerze, że nawet dziś wolałbym jeździć Maluchem, niż chodzić pieszo.

Po Maluchach i Polonezach zakup pierwszego luksusowego Mercedesa był dla Pana szokiem?
Pewnie byłbym zszokowany, gdybym nagle wygrał w Totolotka i poszedł do salonu kupić jakiś super wóz. Ale nie wygrałem, tylko przez lata ciężko pracowałem, żeby zarobić na porządne auto. Własnymi rękami i dosłownie w pocie czoła. Żeby na tego pierwszego Mercedesa zarobić, musiałem na plecach wydźwigać mistrzostwo świata i leżeć czasami na ziemi.

Na drodze siła się przydaje?
Pewnie, na przykład przy zmianie koła, bo gumy łapię nieczęsto, więc śruby są zwykle zapieczone. Zdarzało mi się też wypychać auta z rowu. Były też inne przypadki, kiedy korzystałem na drodze z siły. A jakie – to niech już się każdy sam domyśli…




Foto: gazeo.pl Oprócz Hummera ma Pan w garażu inne auta na gaz? Nie. Miałem kiedyś Mercedesa i przerobiłem go na gaz, ale mu nie służył. Silnik jest tak skonstruowany i inne podzespoły, że mu gaz nie smakuje i tyle. Chociaż to akurat mogło się przez lata zmienić. Słyszałem, że teraz także Mercedesy z sukcesami przerabiają. Za to wiem, że w Jeepach gaz się sprawdza świetnie. W autach z dużymi silnikami na instalację nie decydują się więc chyba tylko ci, którzy nie umieją liczyć. Przy pojemności pięciu litrów strat mocy nawet się nie czuje. 90 procent moich znajomych z terenówkami już się dało przekonać. To coraz popularniejsze. Nawet na Allegro w ogłoszeniach zauważyłem, że ciągle pojawia się hasło: “Jeep – gaz”. Każdy normalny człowiek wie, że gaz się opłaca.

Można uznać Pana za gorącego zwolennika gazu?
Nie tyle gazu, ile oszczędności po prostu. Nie jestem rozrzutny. Skoro warunki samochodu pozwalają na założenie gazu i nie ma żadnych komplikacji, to dlaczego tego nie zrobić? Chyba, że ktoś rzadko z auta korzysta, wtedy mu się to nie kalkuluje. Ja jeżdżę sporo – Hummerem zrobiłem 60 tysięcy. A na każdych stu kilometrach mam 70 złotych oszczędności.

We wcześniejszych autach na gaz też o oszczędzanie chodziło?
Pewnie, nawet bardziej, niż teraz, bo wtedy miałem mniej pieniędzy. Pod koniec lat 90. montowanie gazu stało się w Polsce dostępne, więc przerabiało się samochody „ile wlezie”. Miałem sposoby, żeby oszczędności zwiększyć. Reduktory regulowało się ręcznie, więc można je było „skręcić”. I skręcało się, żeby samochód jechał, ale jak najmniej palił. Czyli osiągał nie więcej, niż 120 km/h, za to palił nie więcej, niż osiem litrów. A gdyby dostawał normalną dawkę paliwa, paliłby ze 12. Kiedy chciałem szybciej jechać, podnosiłem maskę i przekręcałem regulator o pół obrotu, a gdy chciałem zaoszczędzić – kręciłem w drugą stronę. To były czasy. Z Hummerem już się tak nie da.




Foto: gazeo.pl Za to teraz, zamiast kręcić przy reduktorze, Hummera może Pan pociągnąć…
I za to też go lubię, bo służy mi jako narzędzie do treningów. Waży prawie cztery tony, a ja dwa razy w tygodniu zakładam szelki i biegam z nim po podwórku. Pod górkę na przykład. Za kierownicą sadzam brata albo ojca i trenuję, aż miło. Jak ja mam tego Hummera nie lubić? Na dodatek, na zimę jest idealny. Po prostu – samochód niezawodny. Daje radę dziurom i zaspom. Trochę tylko mam problemy z jego odpalaniem, od kiedy zamontowali mi dodatkowe alarmy. Postoi dzień czy dwa i prądu nie ma. Bokami musi uciekać. Pewnie winny jakiś źle założony przewód.

Gdzie jest zamontowana butla?
W bagażniku. Jest stulitrowa. Starcza na jakieś 300 kilometrów. A kiedy jeżdżę wolno – nawet na 350.

Nie przeszkadza?
No, nie da się ukryć, że zajmuje sporo miejsca. Ale coś za coś – oszczędność za przestrzeń.

Mówi się, że gaz to paliwo niebezpieczne.
Że butla wybucha? Bzdura. Wydaje mi się, że prędzej to benzyna wybuchnie, kiedy opary się zbiorą. Zapewniam, że z gazem czuję się bezpiecznie.

To może proszę teraz powiedzieć coś o wadach instalacji.
Śmierdzi w samochodzie, jak instalacja jest nieszczelna. Ale jeśli jest dobrze zrobiona, a auto zadbane, to nie ma takich problemów. Trzeba regularnie wymieniać świece i filtry. To podstawa, tak jak wymiana oleju. Groszowe sprawy. W moim Hummerze nic nie śmierdzi.

Czy przez montaż gazu w Hummerze nie stracił Pan gwarancji?
Straciłem, ale to nie miało znaczenia. W Polsce i tak nie ma serwisu, a przecież do Stanów bym go nie woził. Ale nie ma o czym mówić, bo na szczęście Hummer nie psuje się tak szybko. To toporny, prosty samochód. W Jeepie klocki wymienia się co 10 tysięcy km, w nim – co 50 tysięcy.

Czy decydując się na gaz, brał Pan pod uwagę, że to paliwo ekologiczne?
Przyznaję, że o tym nie pomyślałem. Powody są czysto ekonomiczne.

Dobre ma Pan zdanie o polskich kierowcach?
Nie da się ukryć, że w naszym kraju na drogach jest bałagan. I przez kierowców, i przez drogowców. Cała Polska jest rozkopana wszerz i wzdłuż, a z kulturą kierowców też nie jest najlepiej. Jeżeli w Stanach jest ograniczenie do 70 mil na godzinę, to jadę najwyżej 80. Więcej nawet nie próbuję, bo to by się mogło skończyć więzieniem i kaucją. Nad autostradami policja lata tam helikopterem, a pirata drogowego mogą „zdjąć” radarem z powietrza. Nie opłaca się szaleć. Kamikadze rzadko się tam spotyka. Za to w Niemczech zapłaciłem swój najwyższy mandat – 500 euro. Tam są autostrady, na których można jeździć naprawdę szybko i miejsca, gdzie jest ograniczenie prędkości. Nie zawsze da się na czas wyhamować. Kiedyś nie zdążyłem – na ograniczeniu do 130 km/h jechałem 210.




Foto: gazeo.pl Zdarzyło się, że kiedyś wyskoczył do Pana jakiś kierowca i się naciął?
Kiedyś jechałem Mercedesem, w którym mam czarne szyby. Trochę to była moja wina, bo auta stały na dwóch pasach, a ja sobie przejechałem przez linię ciągłą i stanąłem przed nimi. Patrzę, a z jednego kierowca wyskakuje, taki gość solidnej budowy, i biegnie do mnie. Odchyliłem się w fotelu i czekam. A ten otwiera moje drzwi i słyszę tylko „O, ku…! Przepraszam.” Uśmiechnęliśmy się i wrócił do siebie. Na ogół jestem na drodze spokojny. Nie przejmuję się, gdy ktoś robi nieuprzejme gesty albo zajeżdża mi drogę. Może czasem należałoby dać takiemu nauczkę – gaz przycisnąć, wyprzedzić, a później zwolnić. Ale myślę sobie: „Po co mi to?” I jadę sobie spokojnie.

A Panu się zdarzyło wyskoczyć?
No, były takie przypadki, że wysiadłem.

Może Pan opowiedzieć? Ten drugi przeżył?
Przeżył na pewno. Ale krzyczał: „Tato, ratuj!” Jechałem wtedy z bratem Seatem Ibizą. Brat za kierownicą. Taki duży jak ja nie jest, ale ze sto kilogramów waży. Za nami Peugeot. Wyprzedza nas raz, drugi, drogę zajeżdża. No to zahamowaliśmy przed nim, brat został, ja wysiadłem. Powiedziałem: „Dzień dobry”. A tamten na mnie spojrzał i ryknął: „Tato, ratuj!”

Pana najbliższe plany są związane z motoryzacją – będzie Pan próbował pobić rekord Guinessa w turlaniu Fordem Fiestą.
To będzie wiosną przyszłego roku. Poprzewracam sobie we Włoszech samochód i sprawdzę, ile razy w ciągu pięciu minut mi się to uda. To nic wielkiego – przewrócić taką Fiestę, Pandę czy inny nieduży samochodzik. Rekord to dziesięć przewrotów w ciągu pięciu minut.

Uda się go pobić?
Spokojnie. Taki samochód przewracałem z sześć razy w ciągu minuty.

W „Tańcu z Gwiazdami” wystąpił Pan, żeby wygrać Porsche?
Chciałem się pobawić. Myślałem, że utrzymam się najwyżej trzy odcinki. A wytrzymałem trzynaście. Ciężko było. Lepiej już samochody turlać! W kontrakcie miałem zapisane, że ćwiczyć mam po dwie godziny dziennie. Może komuś wystarczać godzina, ale przy moich gabarytach potrzeba było dużo więcej czasu. Siedziałem na treningach po siedem godzin, żeby dobrze wypaść i durnia z siebie nie zrobić.

Sporo się pisze i mówi o Pańskim życiu osobistym. Woli Pan rozmawiać o kobietach czy o motoryzacji?
Z żadną kobietą nie mogę się pokazać, bo zaraz media zaczynają mnie swatać. Niedawno wyszedłem z treningu i żona trenera podwiozła mnie do domu. Wiadomo, co przeczytałem następnego dnia w brukowcu… Stanowczo wolę mówić o samochodach i o gazie.

Dziękujemy za rozmowę.
Dziękuję i pozdrawiam wszystkich użytkowników LPG.




gazeo.pl / czerwiec 2009
AUW


Był Mustang... czy będzie znowu? Kto wie... Ja, nie...

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alternatywne źródła energii”