I tu dotykasz sedna mojej choroby. Poprzednim autem, z którego się przesiadłem, była bardzo dobrze zrobiona replika Lotusa. Zdjęcie pokazywałem w innym wątku, ale jak ktoś rzucić okiem, to ma link http://sidewicz.com/Photo/Lotus.jpg. Auto typu FUN CAR, nie nadające się do jazdy dłużej niż godzinę, chociaż poznałem takich, co jeździli nim codziennie do pracy. Niestety, ale raz na jakiś czas (co akurat mnie bawiło) musiałem coś dokręcić, poprawić, uszczelnić. Pomijam MEGA robotę, którą zrobił mój mechanik, ponieważ odkrył wiele niedoróbek. Kupując Zygzaka wiedziałem, że to będzie auto do jazdy w trasy. Wyszalałem się FUN CARem, przepisy się zmieniły, lejce można w mieście szybko stracić. Zygzakiem zrobiłem 13,000 km przez kilka miesięcy posiadania. Czyli drugie tyle co miał od nowości. Jest dziabnięty przez Pawła, mam dolot i pełen komfort, że auto jest sprawne. Wsiadam w Gdańsku i wysiadam w Łodzi.swiadeka pisze:Kazdy robi swojego qnia po wlasnej mysli. Ja moim jedzilem na codzien, ale i tak kombinowalem. Wazne, aby miec w rezerwie inna bryczke, bo mozna nagle stanac przed problemem, ktory wymaga czasu. I tylko i az tyle. U mnie pod domem dwa stangi male i female plus bryczkaDajemy rade mimo mojej choroby
Dociera do mnie zatem, że chcąc mieć auto do wszystkiego, pójdę drogą do niczego. Czyli opcja jest taka - że chcąc jeździć Mustangiem z komfortem na długie trasy (komfort = poczucie, że auto mnie dowiezie z A do B) zostawiam Zygzaka takim jakim on jest i kupuje drugiego konia, a manualem (o zgrozo), gdzie mogę sobie auto zmodyfikować, na tyle, na ile portfel oraz rozsądek pozwala.
Pytanie do Pawła Caniggia - Kiedy sprzedajesz swoją Strzelbę?