Od kilku lat jestem w posiadaniu amerykańskiego krążownika który sprawił mi tyle frajdy i jestem mu za to wdzięczny więc postanowiłem poszukać mu koleżanki dzięki której oboje dostojnie będą zajmować cały parking na którym zmieści się i z tuzin polskich maluszków ;D
Odebrałem go wczoraj i miałem do pokonania ponad 800 km... każdy kilometr przeżywałem tak jakby to był mój pierwszy samochód ;D ... na początku delikatny strach (lekki tył, dużo mocy), później tylko frajda... powiem Wam że ciężko patrzeć na obrotomierz i drogę jednocześnie przy pedale gazu wciśniętym do samego spodu ;D
Nie obyło się bez małej przygody... o trzeciej nad ranem na autostradzie samochód mi po prostu zgasł (przy wyprzedzaniu TIR-a ;/)... zjechałem na pas awaryjny i zastanawiałem się o co kaman. Rozwiązaniem okazało się uzupełnienie paliwa choć na desce wyglądało to tak że mam do przejechania jeszcze ponad 60 km!

poniżej kilka fotek :



