Mała zawierucha.
Tłumaczenia dotarły, więc pojechałem do wydziału komunikacji.
Pani robiąc mądre miny czytała dokumenty odprawy (z Rotterdamu, więc po niderlandzku - może znała).
Nagle oświadczyła, że nie ma dowodu zapłaty akcyzy.
I że akcyza musi być.
Nie zareagowała na ustawę o podatku akcyzowym.
Musi być papier, że akcyza zapłacona. O zwolnieniu nie słyszała.
Ku mojemu zdumieniu urząd celny jak najbardziej zaprasza. Że dokumenty źródłowe, że tłumaczenia i papier od biegłego, że to auto kolekcjonerskie.
Wg moich prawników dla wydziału komunikacji powinien wystarczyć zapis z ustawy.
Prościej będzie podjechać do urzędu celnego i zdobyć papier.
Po prawnemu powinno być tak - rejestracja:
- dowód rejestracyjny - title;
- umowa sprzedaży;
- odprawa unijna, czyli np. holenderska;
- tłumaczenia;
- wpis do ewidencji zabytków;
- papier od biegłego, że auto spełnia kryteria zwolnienia z akcyzy (a raczej nie podlegania akcyzie) - czyli jest autem kolekcjonerskim - czyli min 30 lat, model nie produkowany;
I już.
Błąd polega, że ustawa o rejestracji pojazdów mówi, że oprócz oczywistych dokumentów trzeba dostarczyć dowód zapłaty akcyzy, albo zwolnienie (czyli decyzja urzędu celnego).
Sęk w tym, że papier, że auto nie podlega akcyzie, nie jest zwolnieniem z akcyzy, a jedynie potwierdzeniem stanu prawnego.
A tak w ogóle to już tylko 20 dni!!!
