Na Targach przede wszytskim był problem ze zwiedzającymi. Większość zachowywała sie właściwie, jednak "pasjonatów" i "fachowców" nie brakowało... Tacy próbowali za wszelką cenę: otworzyć auto szarpiąc namiętnie lub ze złością za klamkę, wkładać ręke przez uchyloną szybę aby otworzyć auto od środka, wsiąść bez pytania, oderwać jakikolwiek element pojazdu.
W rejonie swojego auta dyżurowałem z Duchem, Karoliną, Sunnym, Morisem . Zmienialiśmy się co jakiś czas aby nie spuszczać pojazdów z oka.
Dochodziło do ciekawych sytuacji. Przykłady:
1. Czworo młodych ludzi (dwie parki). Dziewczyna próbuje oderwać literkę 'G' z klapy bagażnika klasyka Ducha, a reszta jej towarzystwa obserwuje czy jej się uda. Stoję za nimi i mówię: Nie szarp, nie szarp - nie urwiesz, trzyma się mocno. Dziewczyna speszona, a chłopak na to: No i widzisz, gadżetu nie będzie...
2. Podchodzi do mnie chłopak i pyta czy mógłby wsiąść do Mustanga. Jako, że zawsze zgadzałem się na to osobom, które grzecznie pytały, zgodziłem się i tym razem. Kiedy chłopak wysiadał z auta, od razu po nim pakuje się jakiś kolejny gość. Zdziwiłem się, ale zanim zdążyłem coś powiedzieć zauważyłem, że ustawiła sie niezła kolejka nastepnych chętnych.
3. Dwóch "fachowców" dosyć dokładnie oglądało mojego 66 pod kątem blacharsko-lakierniczym. Najwyraźniej nie przeczytali informacji na stojaku, w której była mowa o tym, że auto jest w stanie przed renowacją nadwozia i ma na sobie pięć warstw amerykańskiego lakieru w różnych kolorach, bo głośno wyrażali sowje oburzenie co do jakości położenia szpachli i powłoki lakierniczej, na koniec stwierdzając: "Idziemy bo mnie wkur...ia takie dziadostwo".
