Power Big Meet 2010
Moderatorzy: celibad, Przemek64, horse
Jest Oplacone miejsce dla dwoch osob w super cenie, na wyjazd jw do Szwecji.
W cena jest wliczony Prom w obie strony i Kajuta .
Cena Promocyjna. http://www.stenaline.pl/promy/trasy/gdy ... /napromie/
CENA BEZ KABINY W JEDNA STRONE OBECNIE 1 354,00 zł
[center]( U MNIE ZA 2 OSOBY TYLKO 1000 ZL - zaoszczedzisz okolo 1800 zl ) [/center]
Impreza jedna z najwiekszych w Europie http://www.bigmeet.com/
Wypadl mi wyjazd..
W cena jest wliczony Prom w obie strony i Kajuta .
Cena Promocyjna. http://www.stenaline.pl/promy/trasy/gdy ... /napromie/
CENA BEZ KABINY W JEDNA STRONE OBECNIE 1 354,00 zł
[center]( U MNIE ZA 2 OSOBY TYLKO 1000 ZL - zaoszczedzisz okolo 1800 zl ) [/center]
Impreza jedna z najwiekszych w Europie http://www.bigmeet.com/
Wypadl mi wyjazd..
-
- Członek Honorowy MKP
- Posty: 1139
- Rejestracja: 2008-12-18, 15:43
- Model: S281 SC
- Silnik: inny V8
- Kolor: Wściekle czerwony
- Lokalizacja:: Tak po środku.
Wczoraj wróciliśmy do kraju ze znajomymi.
Niesamowita impreza. Ci co nie byli niech żałują i rezerwują terminy na przyszły rok.
Ja już się zapisuję.
O samej imprezie parę słów, zdjęcia będą jak zrzucę.
Impra trwała trzy dni i zasięgiem obejmowała.
1. Teren lotniska - główne miejsce gdzie w ciągu dnia stały auta, pożerano hamburgery, kupowano rockabilies
2. Miasto - czyli crusing 24 h i do tego kilka zorganizowanych kawalkad (gigantyczny korek)
3. Kemping - tutaj bardziej niech się Celibady wypowiedzą, ale jak dla mnie atmosfera z Dazed and Confused.
Dominowały lata 50 i 60 zarówno jeśli chodzi o auta jak i przebieranców. Mustang Klub Sweden prezentował się oddzielnie i tu też dominowały klasyki. Było parę fajnych 2005+, jeden nawet "pretendował" do Super Snake, ale daleko mu jeszcze do celu. Sporo wersji Mach1. Piękne dwa konie ze Słowacji, super maszynka z Holandii.
Więcej jak dojdę do siebie bo mam problem z powrotem to pionu.
Niesamowita impreza. Ci co nie byli niech żałują i rezerwują terminy na przyszły rok.
Ja już się zapisuję.
O samej imprezie parę słów, zdjęcia będą jak zrzucę.
Impra trwała trzy dni i zasięgiem obejmowała.
1. Teren lotniska - główne miejsce gdzie w ciągu dnia stały auta, pożerano hamburgery, kupowano rockabilies
2. Miasto - czyli crusing 24 h i do tego kilka zorganizowanych kawalkad (gigantyczny korek)
3. Kemping - tutaj bardziej niech się Celibady wypowiedzą, ale jak dla mnie atmosfera z Dazed and Confused.
Dominowały lata 50 i 60 zarówno jeśli chodzi o auta jak i przebieranców. Mustang Klub Sweden prezentował się oddzielnie i tu też dominowały klasyki. Było parę fajnych 2005+, jeden nawet "pretendował" do Super Snake, ale daleko mu jeszcze do celu. Sporo wersji Mach1. Piękne dwa konie ze Słowacji, super maszynka z Holandii.
Więcej jak dojdę do siebie bo mam problem z powrotem to pionu.
-
- Członek Honorowy MKP
- Posty: 1139
- Rejestracja: 2008-12-18, 15:43
- Model: S281 SC
- Silnik: inny V8
- Kolor: Wściekle czerwony
- Lokalizacja:: Tak po środku.
Mam problem z przelaniem tego na papier, długopis mi w ręku drży, znaczy nie mogę ftrafić w klawiature.AluStar pisze:Kuba - poświeć trochę czasu i opisz wszystko dokladnie - bo to co mi mówiłeś - to jest Niesamowite ..
No i jeszcze ten powrót jak na DK1 dołączył się Mustang z Katowic - wspólna jazda to jest to !!!!!!
-
- Członek Honorowy MKP
- Posty: 1139
- Rejestracja: 2008-12-18, 15:43
- Model: S281 SC
- Silnik: inny V8
- Kolor: Wściekle czerwony
- Lokalizacja:: Tak po środku.
Proszę bardzo:Max-1 pisze:Kuba nie ściemniaj tylko jakieś konkrety dawaj
No to nie taka krótka opowieść o wyjeździe na zlot. Od razu wrzucę trochę cen żeby było wiadomo jak i za ile.
Wyjechaliśmy z Łodzi 6 lipca w dwa auta – znajomy Oldsmobilem Toronado z 67 roku (chyba) no i my mustangiem. Podróż krajową jedynką do Gdańska zajęła jakieś 6 godzin. Z racji tego że prędkość przelotowa Oldsmobila to jakieś 90 km/h udało się mi się osiągnąć rzadko spotykane średnie spalanie 8,9 l/100 km (wg komputera). W Pruszczu Gdańskim dołączył do nas Piotrek Dark Red i wspólnie strzeliliśmy wycieczkę na wyspę Sobieszowską. Jazda mustangiem solo jest fajne, ale jak jadą dwa w takich samych kolorach to już w ogóle ciary przechodzą (mały wtręt – wg oznaczeń fabrycznych mamy ten sam kolor auta, ale jak postawiliśmy fury obok siebie to daltonista by stwierdził, że są to dwa różne kolory).
W poniedziałek o 18 zameldowaliśmy się w Gdańsku na odprawie promowej. Ponieważ przyjechaliśmy na plac prawie jako ostatni mieliśmy ten komfort, że nasze auta wjechały na końcu i przez to mogliśmy sobie stanąć po amerykańsku (czyt. – zdecydowanie szerzej) niż norma przewiduje. Nie będę nadmieniał, że więcej czasu zajęło nam opowiadanie o samochodach niż wypakowywanie gratów.
Płynęliśmy Scandinavią, która wg personelu jest najwygodniejszym i największym promem na tej linii. Z czystym sumieniem mogę polecić lornetę i katolika czyli śledzia w sosie musztardowym pod kieliszek czystej w knajpie na rufie statku. Befsztyki jak na promowe żarcie też mają niezłe. Na górnym otwartym pokładzie znajduje się grill z nalewakiem – w karcie królują prawdziwie warsowskie dania – kiełbasa i karkówa. Ten cały górny deck ma taki plus, że nie ma dachu a są wysokie szklane ściany i jak jest ciepło to się nie chce wracać do kajuty. Czuliśmy się trochę jak Leonardo DiCaprio na Titanicu zanim trafił w górę lodową – chwilo trwaj – ciepła bryza, zimne piwo i odgłos paru tysięcy koni mechanicznych z siłowni. Sam prom bardzo w porządku – nie szło się o co przyczepić. Za bilety (2 osoby, auto plus kajuta) w obydwie strony wyszło 1500 PLN.
Sklep wolnocłowy (czyt – tanie gazowanie) przeszedł dawno do historii. Butelka rumu 0,5 l Havana club kosztuje 66 pln. Cola za pół litra jakieś 6 zyli. Ciekawostka – Żywiec był droższy od Tuborga (9,5 vs 8,5 pln) – świat na głowie stanął.
Najważniejsze że na promie nie bujało. Jeśli ktoś będzie płynął z autem do Szwecji to jednak polecam kajutę – obejrzałem sobie miejsca leżące w fotelach lotniczych i muszę przyznać, że od razu skojarzył mi się mail krążący swego czasu po necie pod jakże wymownym tytułem – Mistrzowie Jogi i bynajmniej nie mam na myśli problemów wywołanych spożyciem alkoholu.
We wtorek o 13 przypłynęliśmy do Nynasham i spokojnie podążyliśmy do Sztokholmu. Samego Sztokholmu opisywać nie będę (chyba, że będziecie chcieli). Ogólnie miasto bardzo przyjemne – oprócz tego, że zbudowane przez Ludzi to jeszcze dla Ludzi. Litr paliwa na stacji 13 koron. Myjnie są albo automatyczne albo ręczne, ale ręczna polega na tym, że się dostaje wąż z wodą a o resztę trzeba zadbać samemu. I jeszcze kazali zapłacić prawie 60 koron. W takich momentach normalnie żałuję, że po wygranej Bitwie pod Oliwą nie zrobiliśmy sobie ze Szwecji zamorskiej kolonii. Wieczorami trochę się pobujaliśmy po mieście obserwując wygraną Hiszpanii i szaleństwo na ulicach. Pojawiło się kilka ciekawych aut i parę amerykanów, ale to dopiero była przygrywka BO………następnego dnia ruszyliśmy do Vasteras i od razu było wiadomo, że jedziemy na zlot. Co chwila jakaś odjechana bryka. Wspólne gazowanie, strzelanie zdjęć w ruchu ogólnie miód malina. PANAMY NA GŁOWĘ I JAZDA.
A na autostradzie przy Vasteras………………..normalnie szok. Amerykany w jedną stronę, w drugą, a my pośrodku. Nie było wiadomo, gdzie patrzeć, co focić. Ponieważ byliśmy pierwszy raz na tym zlocie nie wiedzieliśmy gdzie jechać. Najprościej byłoby pojechać tam gdzie wszyscy, ale……no właśnie – całe towarzystwo bujało się po mieście i najpierw jadąc za Fordem Bronco dojechaliśmy do Tesco, następnie podążając za Cadilakiem zwiedziliśmy stację paliw. W końcu udało się zaciągnąć języka (fajne sprawa – na hasło „du ju spik inglisz?” kobieta odparła „of korse – ajem swidisz) i w ten sposób dotarliśmy na lotnisko. Na lotnisku zostało wydzielonych kilka stref – centralnie w środku znajdowało się Ground Zero, gdzie stały auta (nawet w USA nie widziałem takiego nagromadzenia). Po bokach na drogach kołowania ustawiono namioty gdzie sprzedawano:
- części do aut – głównie do klasyków,
- ciuchy z lat 50 i 60 i inne rockabilly,
- stylowe meble np.: kanapa ala tylne siedzenie Cadilaca,
- modele samochodów gdzie w końcu po 2 latach dopadłem swojego,
- amerykańskie hamburgery z colą. Ogólnie z żarcia na lotnisku to były tylko hamburgery po 12 zeta, lody i polo cocta. Hamburgery nawet całkiem całkiem. Chyba dlatego, że Azjaci je grillowali
Na obrzeżu pasów startowych ustawiły się szwedzkie kluby Corvetty, Mustangów i czegoś jeszcze, ale nie pamiętam (za dużo wrażeń).
O samych autach – ewidentnie królowały lata 50 i 60 – wielkie bryki, kupa chromu i ludzie noszący ciuchy z epoki. Betty Boo, James Dean, Presley i inne sławy przechadzały się wśród De Soto, Cadilaków, Fordów, Chevroletów, Buicków, Oldmobilów. Auta w różnym stanie – od odpicowanych na wysoki połysk po takie wyciągnięte przed chwilą z szopy po 50 letniej hibernacji. Aut współczesnych było stosunkowo niewiele. Rzucały się w oczy nowe Mustangi, Camaro, Corvetty, Chargery i Challengery.
Oczy same się świeciły i tak naprawdę nie wiadomo było w którą stronę podążać – a było co oglądać. Podnieta i orgazm. I to nie tylko ze względu na samochody, ale te Szwedki to…………wszystkim, którzy kiedyś się rozstaną ze swoją drugą połówką w ramach rekonwalescencji mentalnej polecam krótki wypad do krainy blond piękności!!!!!!
Lotnisko, czyli główne stacjonarne miejsce zlotu było czynne między 7 a 18. Potem wszystkie auta wyjeżdżały na paradę, miasto się korkowało i widać było życie. Wzdłuż wszystkich ulic po których jeżdżono rozłożyły się tysiące ludzi. Atmosfera jak na pikniku. Zdjęcia, filmy i wybory miss mokrego podkoszulka. Ponieważ wszyscy jeździli nie przekraczając 30 km/h to w kabrioletach siedziało po 10 osób, w sedanach ludzie wisieli na drzwiach, część łoiła piwo na masce a Ci co się nie zmieścili imprezowali w bagażniku. I tak przez 3 dni. Nie muszę mówić, ale w trakcie kawalkad miasto było kompletnie zakorkowane i jedyna droga na kemping do Celibadów została zablokowana co skończyło się zagrychą w postaci żółtego sera bo ogóry zostały u Celibada.
O kempingu to niech się wypowiedzą Ci co na nim byli bo ja to widziałem ledwie wycinek tego co się tam podobno działo. Ale jestem w stanie to sobie wyobrazić.
Ciekawą sprawę jest kultura Ragga (chyba tak się to pisze). Pierwszy raz się zetknąłem z czymś tak odjechanym i na dodatek w takiej ilości. Najprościej można określić to tak: kupujesz starego rzęcha, wybijasz szyby, w drzwi wbijasz łopatę i siekierę, zrywasz tylni błotnik i wsadzasz tam sadzonki, patroszysz wnętrze i wrzucasz milion puszek od piwa, wchodzisz na dach i robisz na nim imprezę, a brakującą maskę docinasz sobie z blachodachówki. Albo jeszcze prościej – bierzesz w miarę jako taki samochód, i zrzucasz go z 50 metrów. I robi się ciekawie. Uczestnicy to maksymalne Red Necki – zdjęcia oddadzą to najlepiej.
Napisałbym jeszcze, ale już mnie paluchy bolą. Jutro coś jeszcze doskrobię.
Podsumowywując – jest to impreza na której trzeba być. Tu idzie załatwić części, których dawno się już nie produkuję, poznaje się prawdziwych fanatyków. Jak przyszedłem dzisiaj do roboty to byłem taki nabuzowany, że banan mi dopiero wieczorem zszedł z gęby. Atmosfera jak na Woodstocku – Love, Drugs and Rock and Roll
-
- Członek Honorowy MKP
- Posty: 1139
- Rejestracja: 2008-12-18, 15:43
- Model: S281 SC
- Silnik: inny V8
- Kolor: Wściekle czerwony
- Lokalizacja:: Tak po środku.
Jeszcze trochę o pogodzie - rano przyjemna bryza około 20 stopni, w południe robiła się patelnia i dochodziło do 30 stopni. Na szczęście jest dużo jezior w okolicy to można się schłodzić. Fajne długie wieczory - do 24 jeszcze w miarę jasno.
I parę informacji praktycznych:
- kemping za 2 osoby na 4 dni kosztuje 1400 koron,
- nocleg w domkach można znaleźć za 250 koron od osoby za noc w bardzo przyzwoitym standardzie - w pełni wyposażona kuchnia, łazienka i sielankowa atmosfera,
- jedzenie - w całkiem fajnej knajpie w centrum Vasteras pi zza zaczyna się od 100 koron,
- paliwo - 13 koron za litr,
- wrażenia - bezcenne - za wszystko inne skasuje Cię komornik
I parę informacji praktycznych:
- kemping za 2 osoby na 4 dni kosztuje 1400 koron,
- nocleg w domkach można znaleźć za 250 koron od osoby za noc w bardzo przyzwoitym standardzie - w pełni wyposażona kuchnia, łazienka i sielankowa atmosfera,
- jedzenie - w całkiem fajnej knajpie w centrum Vasteras pi zza zaczyna się od 100 koron,
- paliwo - 13 koron za litr,
- wrażenia - bezcenne - za wszystko inne skasuje Cię komornik
- celibad
- Forumowicz
- Posty: 1232
- Rejestracja: 2008-08-26, 09:21
- Model: GT 2015
- Silnik: V8 5.0
- Kolor: yellow triple
- Kontakt:
Cześć , wróciliśmy dzisiaj około 20 ... troche zajechani powiem tylko tyle , było zajebiście !!!! i załuje tylko że wcześniej nie słyszałem o takiej imprezie ... w wolnej chwili wrzuce troche fotek
Ostatnio zmieniony 2010-07-13, 22:15 przez celibad, łącznie zmieniany 7 razy.